Centrum wiedzy

Geny na talerzu

Obecnie uważa się, że ponad 60% sprzedawanych na rynku produktów spożywczych zawiera w swoim składzie związki pochodzące z roślin biologicznie „poprawionych” przez człowieka. Chociaż ryzyko związane z żywnością genetycznie przetworzoną wydaje się niewielkie, to jednak nikt na świecie nie jest wstanie zagwarantować, że jej spożywanie jest całkowicie bezpieczne dla zdrowia.

Największym producentem żywności transgenicznej są Stany Zjednoczone, których udział w światowej produkcji ocenia się na prawie 70%. Kraj ten jest także największym eksporterem tych produktów na rynek europejski. Każdego roku, na stary kontynent trafia kilkanaście milionów ton genetycznie modyfikowanej soi, której składniki stosowane są przy produkcji najróżniejszych produktów spożywczych, jak pieczywo, wyroby czekoladowe, jogurty, płatki śniadaniowe, przetwory cukiernicze, oleje, margaryny, itp. Ocenia się, że na półkach sklepowych znajduje się kilkadziesiąt tysięcy produktów żywnościowych zawierających w swoim składzie mniejsze lub większe ilości zmodyfikowanej soi. Jej znaczącym importerem na rynek europejski są między innymi trzy gigantyczne korporacje żywnościowe: Unilever, Danone i Nestle – firmy, których produkty doskonale znamy i uwielbiamy. Na nasze stoły trafia nie tylko genetycznie modyfikowana soja, ale także inne masowo spożywane artykuły żywnościowe, jak: ziemniaki, rzepak, kukurydza, pomidory oraz wszelkie przetwory będące ich pochodną.

Dlaczego poprawiamy naturę?

Dzięki genetycznym modyfikacjom, szereg roślin uprawnych zdecydowanie lepiej radzi sobie w nieprzyjaznych warunkach ekologicznych czy klimatycznych. Można wówczas zbierać o wiele obfitsze plony przy znacznie mniejszych kosztach. Rośliny poddane biotechnologicznej obróbce są mniej narażone na działanie szkodliwych herbicydów, owadów i gąsienic, mają większą odporność na wirusy a także lepiej znoszą suszę czy ekstremalne temperatury. Dzięki opracowywaniu nowych, odporniejszych odmian roślin, można też ograniczać stosowanie niebezpiecznych dla zdrowia środków chemicznych. Wiele z tych genetycznie modyfikowanych produktów posiada także bardziej atrakcyjny wygląd i smak, dłużej zachowuje świeżość i ma lepsze walory odżywcze. Dzięki dynamicznemu postępowi w dziedzinie inżynierii genetycznej i biotechnologii, rozprzestrzenianie się żywności transgenicznej wydaje się być nieuniknione. Niebawem powinniśmy spożywać nie tylko zmutowane odmiany roślin, ale także zwierząt.

Eksperymenty trwają.

Kiedy jedni fascynują się spektakularnymi odkryciami naukowymi, roztaczając nowe, niezwykłe wizje, innych nurtuje ogromny lęk, obawy i niepokój. Przeważająca cześć ludzi, jest zdania, że żywność transgeniczna poważnie zagraża naszemu zdrowiu, środowisku a także jest sprzeczna z wszelkimi zasadami etyki.

Na przekór Bogu

Wielu przeciwników inżynierii genetycznej nie może pogodzić się z faktem brutalnego ingerowania w świat organizmów żywych. Według nich, jest to nienaturalne, barbarzyńskie i stanowi poważne naruszenia praw boskich. W naturalnym ekosystemie, rośliny i zwierzęta przenoszą materiał genetyczny jedynie między osobnikami tego samego gatunku. Inżynieria genetyczna gwałci zaś wszelkie zasady, miesza nie tylko gatunki roślin, ale także próbuje łączyć je ze zwierzętami. Mieszanie genów szczura z sałatą czy świni ze szpinakiem, to przykłady niezwykle poważnych odchyleniem od panujących praw natury. Wielu uważa, że transgeniczne organizmy to nierozpoznawalne i niekontrolowane formy życia, mogące w przyszłości prowadzić do nieprzewidywalnych efektów.

W trosce o środowisko

Od momentu pojawienia się żywności transgenicznej istnieją także poważne obawy o środowisko. Coraz częściej na forum naukowym porusza się problem niekorzystnego oddziaływania „sztucznych” organizmów na równowagę i funkcjonowanie ekosystemu. Obawy te, chociaż po części wydają się wyolbrzymione, to jednak większość ekspertów jest zdania, że ryzyka w tej kwestii nie da się całkowicie uniknąć. Większość roślin poddaje się modyfikacjom genetycznym aby zwiększyć ich odporność na środki chwastobójcze. W ten sposób można prosto i skutecznie niszczyć wszystkie niepożądane chwasty, nie uszkadzając przy tym naturalnych plonów. Niestety, każdy kij ma dwa końce. Rozsiewany przez rośliny transgeniczne pyłek może w sposób naturalny przenosić swoje nowe cechy odporności na towarzyszące uprawom plewy. W ten sposób może dochodzić do rozprzestrzeniania się chwastów-mutantów, które będą wymagać jeszcze większego nawożenia toksycznymi chemikaliami. Rośliny transgeniczne mogą również przenosić swoje nowe zmienione cechy na inne naturalne uprawy, prowadząc w ten sposób do nieprzewidzianych mutacji i zakłóceń w naturalnym ekosystemie. Aby zmniejszyć ryzyko niekorzystnego rozprzestrzeniania się zmodyfikowanych genów w środowisku, wokół plantacji roślin transgenicznych tworzy się ochronne pasma nieużytków o dość dużych powierzchniach. Jednak nikt nie jest wstanie zagwarantować, iż jest to wystarczającą metoda zabezpieczającą przed niepożądaną „wędrówką’ genów.

Zabójcze białko Bt

Od dłuższego czasu duży niepokój budzi wprowadzanie do komórek niektórych roślin, przede wszystkim ziemniaków i kukurydzy genu odpowiedzialnego za produkcje toksyny o nazwie Bt. Białko to skutecznie zabija muchówki i chrząszcze będące szkodnikami tych roślin, natomiast nie wykazuje toksyczności do innych pożytecznych owadów, np. pszczół. Trudno jednak określić, czy skutki tego typu manipulacji genetycznych okażą się obojętne dla wszystkich organizmów. W wielu przypadkach stwierdzono, że owady dla których toksyna Bt miała być bezpieczna, ginęły, lub wykazywały zaburzenia w procesie rozwoju. Co więcej, toksyna Bt jest w stanie przenikać poprzez korzenie rośliny do gleby i tam ulegać kumulacji. Jak stwierdzono, przy odpowiednich warunkach pH, białko to jest wstanie przetrwać nawet 3 miesiące. Jak na razie nikt nie wie jakie mogą być ekologiczne konsekwencje tak długiego przebywania tej toksyny w glebie.

A co ze zdrowiem?

Chociaż specjaliści w dziedzinie inżynierii genetycznej potrafią dość precyzyjnie manipulować genami w probówkach, to jednak do końca nie są wstanie przewidzieć wszystkich konsekwencji swojego działania. 
W większości przypadków nowe geny wstawiane są w „pustych i nieczynnych” miejscach łańcucha DNA, które na pozór nie wydają się spełniać żadnej konkretnej funkcji. Ich usunięcie bowiem nie powoduje żadnych wyraźnych zmian w roślinie. Wszystko wskazuje więc na to, że w miejsca te można bez obaw wstawić nowe geny. Ale czy doprawdy precyzyjna natura myli się i tworzy do niczego niepotrzebne odcinki DNA? A może szykuje miejsce dla genetycznych „majsterkowiczów”? Cóż, wydaje się to raczej mało prawdopodobne. Najwyraźniej więc nieczynne odcinki DNA spełniają jakąś istotną rolę, której nie potrafimy dzisiaj zidentyfikować. Wstawianie więc w te miejsca nowych genów może powodować jakieś nieprzewidywalne skutki, które ujawnić mogą się dopiero po dłuższym okresie czasu.

Każdy gen odpowiedzialny jest za produkcje określonego typu białek. Wprowadzenie nowej informacji genetycznej, powoduje więc, że roślina wytwarza nowe składniki białkowe, które dotąd nie występowały w pożywieniu. Ich potencjalny wpływ na nasze zdrowie jest zatem nieznany. Część tych białek z pewnością może być strawiona, ale mogą  wśród nich znaleźć się również  takie, z którymi nie poradzi sobie nasz przewód pokarmowy. Wówczas mogą one wywierać na organizm  wpływ alergenny lub toksyczny. Modyfikacje w obrębie kodu genetycznego mogą także prowadzić do uszkodzeń ważnych genów. Jak wiadomo część z nich odpowiada za wytwarzanie enzymów biorących istotny udział w metabolizmie komórkowym. Unieczynnienie genów i brak produkcji określonych enzymów może np. uniemożliwić usuwanie toksycznych substancji. Spożycie takiej rośliny może więc w pewien sposób zagrażać zdrowiu człowieka. Istnieje również ryzyko, że w wyniku zmian w metabolizmie komórek, roślina nie będzie w stanie produkować ważnych witamin i minerałów, co może wpływać na pogorszenie wartości odżywczej modyfikowanej żywności.

W procesie produkcji transgenicznej żywności bardzo często wykorzystywane są również geny, które zwiększają odporność na niektóre antybiotyki, np. ampicylinę. W wyniku takich modyfikacji, istnieje ryzyko przeniesienia takich genów do łańcucha DNA bakterii żyjących w przewodzie pokarmowym ludzi. Chociaż prawdopodobieństwo wystąpienia tego zjawiska nie zostało dotąd udowodnione, to jednak możliwość taka istnieje, a skutki tego są bardzo trudne do przewidzenia. Ryzyko masowego wprowadzania na rynek spożywczy żywności transgenicznej jest trudne do ocenienia. Prawdopodobnie, dzięki postępom w dziedzinie inżynierii genetycznej i biologii molekularnej będziemy w stanie powoli eliminować większość pojawiających się zagrożeń. Ale jak na razie musimy uzbroić się w cierpliwość. Zanim definitywnie dowiemy się, czy kolejny konsumowany przez nas pomidor jest bezpieczny dla naszego zdrowia, zapewne upłynie jeszcze sporo czasu.